Lubelskie egzotarium jest to szczególne miejsce. To dział Lubelskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt, pełniący funkcję schroniska dla zwierząt egzotycznych, centrum rehabilitacji dla gadów i płazów oraz ośrodka edukacyjnego. Powstało z konieczności w 2008 roku, jako pierwsze w Polsce miejsce o takim charakterze. Nie była to nasza fanaberia. Od 18 lat współpracuję z różnymi służbami mundurowymi. Do moich zadań należy odławianie i zabezpieczanie zwierząt niebezpiecznych oraz innych egzotycznych, które z różnych powodów trafiają na ulice Lublina i innych miast. Kilkanaście lat temu było bardzo mało takich interwencji, ale z roku na rok, wraz ze spadkiem cen takich zwierząt i coraz większą ich dostępnością tych interwencji było coraz więcej. Obecnie mamy około 50-60 interwencji rocznie.
Większość zwierząt wymaga pomocy lekarsko-weterynaryjnej, rehabilitacji i właściwej opieki. Do 2008 roku nie było ośrodków rehabilitacji i miejsc, które takim zwierzętom mogłyby pomóc. Dlatego wspólnymi siłami, z Urzędem Miasta i dyrekcją Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Lublinie postanowiliśmy takie miejsce stworzyć właśnie tutaj. Zaczynaliśmy od jednego małego pomieszczenia. Obecnie mamy do dyspozycji trzy pomieszczenia dla zwierząt egzotycznych oraz oczko wodne dla żółwi z gatunków inwazyjnych. Na dzień dzisiejszy mamy pod opieką 53 egzotyczne zwierzaki. Bywają jednak okresy, zwłaszcza wakacyjne, gdzie takich zwierząt jest nawet blisko 200. Zazwyczaj są to chybione prezenty, ponieważ liczba naszych podopiecznych zwiększa się własnie po komuniach czy Dniu Dziecka. Są to także zwierzęta, które przeszkadzają w planach urlopowych. Wakacje są dla nas najtrudniejszym okresem.
Jakie zwierzęta trafiają do Egzotarium przy schronisku?
Trafiają do nas zwierzęta przeróżne: od małych skorpionów, przez pająki ptaszniki, które, niestety, są bardzo tanie (niektóre gatunki w internecie można kupić nawet za złotówkę), jaszczurki, niewielkie jak scynk berberyjski czy gekony orzęsione, ale także duże, jak legwany zielone czy warany stepowe. Podobnie jest z wężami: od małych lancetogłowów po cztero- czy pięciometrowe pytony tygrysie. Czym zajmuje się Egzotarium? Tutaj zwierzęta, które tego wymagają są leczone, jest prowadzona ich rehabilitacja, następnie są wydawane do adopcji, ale tylko osobom, które mają wiedzę, doświadczenie, a także odpowiednie warunki, aby tymi zwierzętami się zająć.
Osobną grupą zwierząt, które tu trafiają są zwierzęta niebezpieczne i jadowite. Z nimi jest w ogóle ciekawa historia, ponieważ przez lata w Polsce można było hodować co tylko ktoś chciał. Co prawda Ustawa o ochronie przyrody mówiła, że zwierząt niebezpiecznych i jadowitych w rękach prywatnych posiadać nie wolno, jednak w następnym punkcie tejże ustawy był zapis, że listę gatunków, których ten zakaz dotyczy określi Minister Środowiska w osobnym rozporządzeniu. Tego rozporządzenia nie było, tak więc przepis był martwy. W tamtym okresie jednak, kiedy rzeczywiście takie zwierzęta można było hodować, praktycznie nikt w Polsce ich nie trzymał, poza pojedynczymi osobami.
Sytuacja zmieniła się kilka lat temu, kiedy w końcu weszła w życie lista tych „zakazanych” gatunków. Wtedy stały się one bardzo popularne, głównie wśród młodych ludzi. Są to przeróżne węże żmijowate, grzechotnikowate (np. grzechotniki wenezuelskie, grzechotniki karłowate, gatunek Trimeresurus albolabris), czyli wszystkie te, które na zagranicznych giełdach zoologicznych nie są drogie. Działa to trochę jak zakazany owoc, który lepiej smakuje.
W jaki sposób trafiają do Egzotarium?
Te zwierzaki trafiają w przeróżny sposób. Rzadko zdarza się, aby właściciel takiego nielegalnego zwierzaka do nas go przyniósł i powiedział, że już sobie z nim nie radzi. Zwykle są one po prostu porzucane. Mieliśmy żmiję sykliwą porzuconą na parkingu podziemnym w jednym z marketów w Lublinie. Mieliśmy mokasyna miedziogłowego, dosyć niebezpiecznego węża trzymanego przez czternastolatka w pudełku po butach schowanym pod łóżkiem. Przez pół roku rodzice nie wiedzieli, co dziecko ma w domu. Dowiedzieli się przypadkiem, gdy przyszła paczka z kolejnym wężem. Była żmija rogata łapana na dworcu PKS. Takich sytuacji jest sporo.
Kolejna grupa: żółwie z gatunków inwazyjnych. Są to żółwie, które swego czasu były w olbrzymich ilościach sprowadzane do polskich sklepów zoologicznych. W ciągu trzech lat, między 1994 a 1997 rokiem sprowadzono do Polski bezpośrednio z USA 448 000 sztuk młodych żółwi wielkości pięciozłotówki. Jednak szybko one rosną, stają się kłopotliwe. Często przez nieodpowiedzialnych właścicieli są po prostu wyrzucane do najbliższej rzeki czy jeziora. Dla takich żółwi właśnie tutaj, na terenie lubelskiego schroniska, na terenie Lubelskiego Egzotarium powstało specjalne oczko wodne. Do niego trafiają osobniki, które udaje nam się odłowić z wód Lubelszczyzny, oraz takie, z którymi już właściciele sobie nie radzą.